Popijając popołudniową herbatę, rozmyślałyśmy z panią Marianne nad słodkim poczęstunkiem, który miałam przygotować na wizytę przyjaciółki mojej podopiecznej. Do jabłecznika z dodatkiem bitej śmietany potrzebowałyśmy niektórych składników, więc tego samego dnia pojechałyśmy do supermarketu.
Siedząc w ogródku i popijając poobiednią kawę, postanowiłam zaplanować popołudniowe zakupy. Chciałam skonsultować jutrzejszy obiad i dopytać na co pani Marianne ma ochotę. Ku mojemu zdziwieniu moja podopieczna przedstawiła zupełnie inny pomysł co do formy naszego posiłku…
Nadszedł czas wakacji… Razem z córką pani Marianne zarezerwowałyśmy w nadmorskiej miejscowości wygodny hotel w niewielkiej odległości do morza. Nieopodal miały się znajdować również ważne punkty medyczne, takie jak apteka i przychodnia. Kilka dni przed wyjazdem moja podopieczna zaczęła mieć wątpliwości, czy nasza wyprawa jest dobrym pomysłem i jak powiedzie się podróż…
Po wielu spokojnych dniach opieki nad panią Marianne, pewnego ranka doszło do niegroźnego upadku mojej podopiecznej. Przyczyną okazała się śliska powierzchnia łazienkowych płytek.
Słoneczne majowe poranki w miejscowości, gdzie opiekowałam się panią Marianne były wyjątkowo bajeczne. Gdy tylko otwierałam okna, słychać było śpiew ptaków i czuć było zapach zbliżającego się lata. Nabrałam ogromnej ochoty na piknik. Pomyślałam, że pani Marianne bardzo spodoba się ten pomysł, tym bardziej że zimą razem marzyłyśmy o wycieczce na zieloną łąkę…
Pewnego popołudnia, wpatrując się w ulubiony program o ogrodach, zdałam sobie sprawę, że moja podopieczna przez ostatnie dni ucina dość długie poobiednie drzemki. „Czyżby nie dosypiała w nocy?” – pomyślałam. Najlepszym wyjściem było ją po prostu o to spytać. Po chwili jednak pani Marianne sama udzieliła odpowiedzi.
Wszystko zaczęło się od piątkowego odśnieżania ganku. Po nocnej śnieżycy próg ganku, schody i ścieżka prowadząca do domu pani Marianne pokryte były grubym zlodowaciałym śniegiem. Pomyślałam, że trzeba zadbać o bezpieczeństwo nasze i odwiedzających nas gości. Po dziesięciu minutach żmudnego zmagania się ze śniegiem, pojawił się pan Koffler – sąsiad pani Marianne…
W czwartkowe popołudnie wybrałyśmy się na spacer. Jak na styczniowy dzień, nie było zbyt mroźno a pogoda zachęcała do wyjścia z domu. Chciałyśmy się udać w kierunku parku, jednak po paru minutach pani Marianne przyznała, że czuje się słabo i zaczyna ją boleć gardło.
Wczoraj miałam cały dzień wolny, więc postanowiłam pojechać na Oktoberfest. Wizytę na Oktoberfest zapamiętam na długo. Była to świetna okazja na poznanie kultury niemieckiej i pouczenia się języka niemieckiego. Dziś rano przyszła sąsiadka Pani Marianne.
Dostęp do Internetu w miejscu pracy jest często ważny. Internet umożliwia bezpłatną komunikację i kontakt z bliskimi, a także jest źródłem wiedzy. Codzienna opieka nad podopieczną stanie się znacznie łatwiejsza. Zapytam dziś Panią Marianne o dostęp do Internetu.